Ukraina upadnie? I co dalej? Losy Polski i Świata, czyli kronika trzeciej wojny światowej

18 luty 2024, Łódź

Zbierałem się do napisania tej publikacji dość długo. Tak naprawdę kończąc swój ostatni wpis „Sytuacja na świecie, czyli kiedy wybuchnie.. ” miałem już w głowie kolejne tematy, które pilnie wymagały podsumowania i podzielenia się. Myśli związane z tym co dzieje się za naszą wschodnią granicą 1600 km na wschód od Krakowa i dalej na Bliskim Wschodzie i innych terenach rozrzuconych na całym świecie, które w każdej chwili mogą eskalować i przeważyć języczka u wagi, by oficjalnie światowe media głównego nurtu mogły nas informować  „Oto jest ona! Trzecia wojna światowa!” Coś się jednak musi zdarzyć wcześniej nim to nastąpi? Wydarzenie typu 'Czarny Łabędź’? A może rosyjski walec przesuwający linię frontu coraz bardziej na zachód? Lub nagła eskalacja działań wojennych w innym rejonie świata? Gdzie w tym wszystkim jesteśmy my, Polacy? Na te pytania i wiele innych postaram się odpowiedzieć w poniższej, uaktualnianej w miarę ważnych wydarzeń geopolitycznych, znaczącej zmiany linii frontu oraz przede wszystkim czasu wolnego i weny twórczej autora niniejszej publikacji.

W którym momencie nasze władze podejmą „trudną decyzję” pod wpływem chwili i podejmą niefortunne dla Polski z perspektywy czasu decyzje i wykonają krok, który zdecyduje o tym, że wojna negatywnie wpłynie na codziennie życie nas, Polaków? Obawiam się najgorszego. Analogiczna „trudna decyzja”miała miejsce w czasie poprzedniego kryzysu światowego, a mianowicie pandemii Covid-19. Po latach były premier przyznał, że radykalne i długotrwałe środki jakie podjęli. tzw. reżim nie były jednak właściwe. Wystarczy spojrzeć na sąsiedzką Szwecję czy Białoruś. Tam podjęto kroki, które były o 180 stopni inne niż te jakie podjęliśmy my i większość krajów na świecie. Obawiam się, że nasz obecny rząd pod wpływem różnych zewnętrznych nacisków, bo na pewno nie z powodu interesu Narodu Polskiego wplącze nas w gorącą wojnę z Rosją. Obawiam się, że poprzedni rząd również nie uchroniłby nas przed tym katastrofalnym scenariuszem dla wielu milionów Polaków.

Dlaczego tak myślę? To wynik z 30 lat obserwacji, najpierw jeszcze z perspektywy nastolatka, naszej sceny politycznej w trakcie szalonych lat 90-tych przez jednych nazywanych czasami pełnego liberalizmu gospodarczego, przez innych czasami „dzikiej kapitalizacji”, nie do końca rozumiejącego jeszcze zachodzące procesy i rolę Polski w tym całym międzynarodowym (nie) ładzie. To wszystko wówczas w oparciu o przekazy z telewizji i gazet, ówczesnych głównych kanałów informacyjnych. Później już jako osobie dorosłej, było mi poznać życie zagranicą, w krajach anglosaskich i dalej przyglądać się temu co dzieje się w kraju po wejściu do Unii Europejskiej. Technologia za mojego życia rozwinęła się tak bardzo(rewolucja cyfrowa), że obecnie nie potrzebujemy już telewizji i radio i mądrych tam głów, aby zapoznać się z tym co dzieje się w kraju czy na świecie. Zresztą czy da się w ciągu 20-25 minut zebrać i obiektywnie zrelacjonować to co wydarzyło się na świecie, kończąc wydanie programu wiadomością z kategorii 'ciekawostka’? Te 25 minut można by przecież zapełnić samymi zdarzeniami z kategorii „Pogoda i kataklizmy na świecie”, a co dopiero geopolityką, wojnami i procesami społecznymi zachodzącymi na świecie

Technologia rozwinęła się jednak też tak bardzo, że aktualnie informacje może podawać nam sztuczna inteligencja i specjalne algorytmy. Rozbudowane narzędzia software pozwalają sprytnym „webmasterom” tworzyć portale, farmy wiadomości publikujące fake newsy, a mające zwykle na celu sprzedać nam „złoty środek” na nasz problem, najczęściej zdrowotny bądź finansowy. Niestety to wszystko przyczynia się często także do celowego szerzenia dezinformacji co może wpłynąć na nastroje społeczne i nasze zachowania oraz preferencje, nawet wyborcze, lub wywołać przyzwolenie dla działań podejmowanych przez władze lokalne bądź centralne. Niemożliwe? Niestety także największe media, w tym internetowe portale „horyzontalne”, których z wiadomych względów nie wymienię, publikują masę trywialnych i niesprawdzonych informacji, bombardując nas krzykliwymi, w ich zamierzeniu chwytliwymi (click bait) tytułami. Co gorsza pośród tej masy niesprawdzonych wiadomości, uzupełnionych przez opinie tzw. „ekspertów”, którzy tłumaczą nam jak w danej sprawie mamy myśleć, giną te informacje naprawdę dla nas istotne. Bo one w mediach się pojawiają i nikt nigdy nie będzie mógł zarzucić, że społeczeństwo nie zostało poinformowane. Zostało, a że przyzwoliło na działania polityków i zachowało się biernie to już inna sprawa.

Oczywiście moja publikacja to czyste goepolitical military fiction, konkluzje z tego co obserwuję w światowych i lokalnych mediach, także społecznościowych, podkręcone moją wybujałą czasem wyobraźnią. Im dłużej cała sytuacja z trzecią wojną światową trwa, tym więcej objawi się fałszywych proroków, którzy będą nas straszyć i szerzyć swoje śmiałe, szalone, lecz bez pokrycia w faktach wizje. Wiadomości jakie publikujemy na portalu e-ukraina.pl to zwykle suche fakty. Kropki. Kawałki puzzli. One z czasem stworzą pełen obraz. Z perspektywy czasu wszystko wyda się dla większości z nas jasne, ale nim to nastąpi dalej będziemy tkwić w nieświadomości tego co ma jeszcze nastąpić. Na portalu nie szerzymy wiadomości zawierających w nagłówkach słowa może, czy też znak zapytania, lecz istotne fakty i wydarzenia z potwierdzonego źródła.

Wkrótce, jeśli sytuacja diametralnie nie odwróci się na froncie, na co się nie zanosi, staniemy przed pytaniem „Co dalej?” Ukraina, pod przywództwem Zelenskiego nie chce rozpocząć negocjacji o zawieszeniu działań wojennych z Rosją.

Więcej wkrótce..


2 marca 2024, Bay Area, Kalifornia

O tym że rozmawiać trzeba, o marszałku, trudnej sytuacji na froncie, planach Rosjan i naszym interesie, czyli kwestiach związanych z obecną sytuacją w wojnie z Rosją

Nie bądźmy frajerami. My musimy w końcu zacząć rozmawiać z Rosja. To nasz sąsiad. Wyobrażacie sobie że Korea Pn nie rozmawia z Pd? Indie nie rozmawiają z Pakistanem a Meksyk czy Kanada z USA? Zacząłem mocno, może dla obecnego wrażliwego pokolenia zbyt mocno, lecz kto wie, może tak w końcu właśnie trzeba. Może nie mamy już wystarczajaco czasu aby owijać w bawełnę. Przecież to w ostatnich dniach trzecia osoba w naszym państwie wypowiedziała się w sposób zaskakująco, by nie powiedzieć szokująco dosadny o tym co należy zrobić z najmocniejszym sąsiadem.

Obecnie główny nurt próbuje nam wmówić że ten kto chce rozmawiać z Putinem to jego poplecznik. Mnie w domu, tradycyjnym polskim domu, uczyli od dziecka, że z sąsiadami należy rozmawiać i jeśli nie da się żyć z nimi dobrze, to chociaż neutralnie, i na pewno nie należy grozić wgnieceniem w ziemię komuś, kto jest dużo potężniejszy od nas, a w tym konkretnym wypadku trzyma palec na atomowym guziku. To absolutne szaleństwo, bardziej kojarzące się z jakimś pijackim amokiem pod osiedlowym sklepem niż z marszałkiem Sejmu poważnego państwa. Opcje są dwie, albo nasz marszałek oszalał i zapomniał że nie to nie tv show 'Brak talent’, albo jest cholernie wyrafinowanym, zimnym sukinsynem, który dla własnej korzyści odgrywa kolejną rolę, mając sobie za nic to, że na jego barkach spoczywa los 40 milionów Polaków. Od wojny dobrobytu nie będzie. Wojna w obecnej sytuacji sprawia, że zapominamy o złotej dekadzie jaką mieliśmy po 2010 a przechodzimy w dekadę chaosu i rozbioru aktualnych struktur społecznych.

Hel. / zdjęcie własne

Wystarczy przecież spojrzeć na procesy jakie obecnie zachodzą w Ukrainie, co prezentujemy na łamach portalu. Najpierw do walki posyłani są, co oczywista żołnierze zawodowi i terytorialsi, ramię w ramię z największymi idealistami z pierwszego poboru, z których w dużej mierze to osoby bardzo młode, które romantycznie i często w sposób czarno-biały patrzą na świat. Po nich z kolei do piekła wojny trafiają grupy społeczne, które dla rządzących zawsze stanowiły jeśli nie problem to duże wyzwanie jak górnicy, a następnie trafiają tam w dużej mierze ludzie biedni, w wieku średnim czy nawet przedstarczym. Za biedni aby znaleźć sposób czy środki na to aby od wojny się wymigać. Wielu z nich karabin w ręku trzyma po raz pierwszy w życiu by po kilku tygodniach odnaleźć się w okopie gdzieś na pierwszej lini frontu, mając przed sobą nacierające oddziały wroga a nad sobą setki dronów, dla których każdego dnia są zwierzyną. To jest horror. To piekło, którego świadomość powinna mieć każda osoba która decyduje o losach kraju.

Ukraina tą wojnę przegrywa i to żadne przecież zaskoczenie. Jeszcze zeszłego lata popełniłem wpis, w który dzieliłem się swoimi przemyśleniami nad aktualną sytuacją i zastanawiałem co dalej. No właśnie, co dalej? W ostatnich godzinach w mediach ukraińskich pojawiły się wypowiedzi, w tym prezydenta Zeleńskiego, ostrzegające o możliwej utracie Charkowa.

Obecnie należy się już liczyć z tym że Rosjanie będą mieli dalsze sukcesy i w najbliższym czasie podejdą pod Czasiw Jar, o który walki zapewne będą nie mniej zacięte jak o Soldar czy Bachmut. Chociaż dużo zależy tutaj od decyzji głównodowodzących czy trzymać to miasteczko za wszelka cenę czy jednak wycofać się na inne być może lepiej umocnione bądź położone pozycje miast trafić tysiące żołnierzy o kolejne miasteczko. Wycofanie oznacza  jednak już w zasadzie bezpośrednie starcie o Słowiańsk, miasto symbol dla Rosjan, który wraz z sąsiednim Kramatorskiem jest naprawdę sporą aglomeracją, rozciągająca się na obszarze 200 km kwadratowych. Ciężko mi jest wyobrazić przetaczający się przez ten obszar front tak jak to miało miejsce chociażby we wspomnianym Bachmucie. Będąc na miejscu Rosjan szukałbym innego rozwiązania jak przejąć te miasta, będąc na miejscu Ukraińców trzymałbym się jednak kurczowo zrujnowanego już w dużej mierze Czasiw Jaru.

Uwaga! Military sci-fi  ahead! Ale co jednak ze wspomnianym w ostatnich dniach przez ukraińską deputowaną Alexandrą Ustinovą czy prezydenta Zelenskego w trakcie dzisiejszej konferencji z holenderskim premierem Markiem Rutte, Charkowem? Czy w jego przypadku front przetoczy się tak, że całe miasto będzie wyglądało jak osiedle na Saltiwce po tym gdy wiosną 2022 Rosjanie próbowali wedrzeć się do miasta od północy? Czy może jednak spróbują oni przejąć je w bardziej zaskakujący sposób. Rosjanie już raz w ostatnim czasie pokazali, że nie są tacy siermiężni jak im się zarzuca i zaskoczyli Ukraińców w Awdijiwce, gdzie pod osłoną dźwięków artylerii przekopali stare podziemne tunele i wyszli za linią wroga, co było początkiem końca obrony ukraińskiej.

Tym razem mieli przecież jeszcze więcej czasu, aby do miast tych systematycznie, niezauważenie, przerzucić odpowiednią ilość żołnierzy, którzy w porozumieniu z oryginalnymi mieszkańcami miasta o pro rosyjskich poglądach, a takich w tym regionie Ukrainy jest przecież wielu, mogą pomóc w przeprowadzeniu operacji która w ciągu 24-48-96 godzin zmieni układ sił w mieście. Warto jeszcze w tym miejscu wspomnieć że z centrum Charkowa do granicy z Rosją jest zaledwie 30 kilometrów. Będąc na miejscu Rosjan rozważyłbym taki scenariusz, gdyż model „mariupolski” czy „bachmucki” byłby dla nich równie bolesny sentymentalnie co personalnie i finansowo.

Zaczynając od północy Kupiańsk – Lyman -Sewiersk- Słowiańsk- Kramatorsk-Pokrovsk, później Kurakhove-Vulhedar i dalej na południe i zachód od Donbasu, wiele z tych i innych miast na Zaporożu czy Chersońszczyźnie w kolejnych tygodniach i miesiącach może niestety przejść na nagłówki gazet. Rosjanie mają swoje momentum i wiedzą, że nawet jeśli Ukraina przepchnie w końcu nową ustawę mobilizacyjną czy też USA zatwierdzi w końcu kolejny pakiet pomocy, a upragnione F-16 czy inny obiecany wcześniej sprzęt pojawią się na miejscu to miną miesiące, a może i pół roku. Co wydarzy się przez ten czas tego, może poza wybranymi co pociągają za sznurki, nie wie nikt, lecz nie można wykluczyć żadnego scenariusza.

Wiem jedno. My jako Polska nie powinnismy wchodzić w tym momencie, w obecnych okolicznościach, na terytorium Ukrainy, nie rozmawiając z główną stroną konfliktu, czyli Rosją. Chyba że wszystko, jest ustalone na boku z udziałem strony polskiej i zagwarantowane że żaden polski żołnierz nie zginie tam od kuli, jeśli np. nie przekroczy linii Dniepru. Kto chce to może przecież walczyć już teraz, i osób spoza Ukrainy w 'Legionie Międzynarodowym, nie brakuje. Oficjalnie podaje się, że przewinęło się przez niego około 20 tysięcy cudzoziemców. Wielu z USA, Kolumbii czy też państw Europy środkowej i wschodniej. Przesadzone są na pewno liczby podawane przez władze rosyjskie mówiące o kilku tysiącach polskich „najemników”, lecz faktem jest że takowi są, a zginęło ich do tej pory oficjalnie 12. Jeśli Francja, Wielka Brytania czy Kanada chcą teraz lub w najbliższym czasie oficjalnie (bo przecież nieoficjalnie żołnierze sił NATO są i pomagają w obsłudze skomplikowanych systemów rakietowych czy rozpoznawczych) wysyłać swoje siły specjalne czy inne jednostki na Ukrainę, bez względu czy na linię frontu czy jednak na tyły w okolice Lwowa czy Tarnopola to proszę bardzo. Droga wolna. Nie powinnismy im tego zabraniać, lecz każdy powinien mieć świadomość, że to kolejny krok do tego, aby oficjalnie zacząć mówić o tym konflikcie jako o starciu Rosji z NATO, czyli de facto trzecią wojną światową.

Ostatnie oficjalne informacje o istnieniu 8 czy 10 tajnych baz CIA na terenie Ukrainy od 2014 roku, bądź też tajne rozmowy niemieckich wojskowych które wydostały się do prasy o uderzeniu rakietami Taurus, jakby nie było ale jednak w cywilny obiekt jakim jest most krymski, są jednak potwierdzeniem oficjalnej rosyjskiej wersji o tym, że naród ukraiński to tylko narzędzie walki Zachodu z Rosją.

Nie dajmy się wciągnąć w ten bałagan, bo to my jesteśmy sąsiednim krajem, a taki pan Johnson czy Trudeu mieszka sobie za mniejszą lub większą wodą i wojnę tę dalej będzie sobie śledził na czerwonym pasku w telewizji, a nazwa pojawiających się na nich krajów będzie miała dla nich drugorzędne znaczenie. I w żaden sposób nie wierzmy cierpiącemu na demencję prezydentowi największego do tej pory mocarstwa, które jednak pod jego rządami zaczyna coraz bardziej przypominać upadłe imperium. Świat się zmienia. BRICS rośnie w siłę. My jako Polska stójmy póki co z boku i przyglądajmy się rozwojowi wypadków. I oczywiście przygotowujmy się na każdy scenariusz, lecz zacznijmy też rozmawiać, a nie grozić szabelką jak marszałek. Rozmawiać z każdą stroną. To w naszym interesie.

W krótkiej perspektywie należy się liczyć z przesunięciem się frontu o kilka-kilkanaście kilometrów, lecz nie należy zapominać o dłuższej perspektywie i całkowitych ambicjach Rosji. Nie wierzę w to że jest nią Polska, nie mówiąc o innych krajach od Rosji położonych dalej. Nie należy jednak wykluczyć Mołdawii ze względu na Nadniestrze, które przecież już oficjalnie wystąpiło o pomoc. A po drodze jest przecież Odessa. To miasto oraz Dnipro i … Kijów są zapewne gdzieś w planie Rosjan, i według mnie jest to ich plan maksimum. Ja osobiście, będąc na ich miejscu, „odpuściłbym” resztę Ukrainy z jej najbardziej zagorzałymi mieszkańcami, by nie zrzucać sobie na „talerz” walki z ukraińskim podziemiem przez kolejnych kilkadziesiąt lat. Zostawiłbym te tereny i tych mieszkańców właśnie Polsce, która przecież z Ukrainą prawnie jest już od kilku lat mocno zunifikowana.

Plakat zachęcający ukraińskie kobiety do wstąpienia do armii, w której wróg przedstawiany jest jako „Obcy” z innej planety. Charków, grudzień 2023

To że oba narody potrafią żyć obok siebie pomimo bolesnej historii pokazaliśmy po wybuchu wojny, gdy przyjęliśmy naród ukraiński zgodnie ze staropolskim powiedzeniem ’czym chata bogata’. Owszem ostatnie problemy na granicy ujawniły wśród niektórych z nas uśpione nastroje antyukraińskie, podobnie rzecz ma się i z drugiej strony, lecz mając obecnie dostęp do nowoczesnych sposobów wymiany informacji powinnismy być mądrzejsi od wcześniejszych pokoleń i nie dać się wciągnąć w żaden rodzaj walki, zgotowany nam przez rządzących zgodnie z pradawną zasadą „dziel i rządź”. Tylko w czasach pokoju możemy się harmonijnie rozwijać i jako ludzie realizować się życiowo, a nie dać sobie wmówić że zabijanie innych ludzi przyniesie nam korzyść. To przyniesie korzyść jedynie wybranemu ułamkowi tych którzy rządzą światem i trzymają w kieszeni wielu wybranych przez nas samych polityków. Małe dzieci wiedzą, że zabijanie to nic dobrego, a my jako dorośli zapominamy często, że po drugiej stronie jest człowiek z krwi i kości jak my, a nie zdehumanizowany obcy, orka, onuca, lach, czy ukr.

Tylko pokój.

Ciąg dalszy nastąpi? TBC?

Z pozdrowieniami,

Wiktor Tadeusz Czartkowski

(MTS)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *