Historia wolontariusza Alexandra z Zakarpacia
Historię Oleksandra, czyli Alexa mieszkającego na Zakrpaciu warto poznać by zrozumieć czym jest wojna dla osoby miłującej pokój i kochającej naturę. Doświadczony życiowo mężczyźna, ojciec piątki dzieci, pewnego dnia postanawia wsiąść na rower by dostać się na wschód swojej ojczyzny i z bliska zobaczyć skutki jakie przyniosła ze sobą wojna. Zobaczyć i odnaleźć jakikolwiek sens w tym ciężkim do zrozumienia chaosie.
Jest 2 kwietnia 2023. Niedziela. Jesteśmy w Czasiw Jar. Park w centrum miasta. Letni, wiosenny dzień. To miejsce kiedyś tętniło życiem, szczególnie w niedzielny słoneczny dzień. Jest tu fontanna, boisko do piłki nożnej czy drabinki do street work out. Ale ta niedziela jest inna. Nie ma ludzi spacerujących po parkowych ścieżkach czy odgłosu bawiących się dzieci, są za to dudniące odgłosy wybuchów artyleryjskich. A jednak gdy przyjrzymy się bliżej pomiędzy drzewami widzimy namiot, a obok niego zawieszone tabliczki które mają krótki, lecz mocny przekaz. Obok namiotu siedzi człowiek w kwiecie lotosu. Medytuje. To właśnie Alex.
Cześć I, czyli rowerowa wyprawa do wschodniej Ukrainy
Myśl o wyprawie w nieznane kiełkuje w jego głowie podczas długich zimowych wieczorów. Zaczęło się od myśli i marzeń a kiedy pragnienie i okazja spotykają się, zaczyna się podróż. Zaczyna się nowa rzeczywistość.
Mając w końcu wolny czas, postanawia wsiąść na rower i przejechać się zimą przez Zakarpacie w kierunku Czerniowca i Winnicy. Każdy wytrawny i świadomy podróżnik wie, iż będąc w trakcie podróży, kiedy to wolność jest głównym uczuciem, które chce się otrzymywać każdego dnia, plany te mogą się zmienić w każdym momencie. I zmieniły się dość szybko. Umiejętność cieszenia się procesem podróży nie przychodzi od razu. Wolność jaką ona daje, także od ciągłego szukania i osiągania celów w życiu codziennym, jest czymś bezcennym.
W drogę wyrusza 25 grudnia 2022 roku ze swojej rodzinnej miejscowości Turia-Bystra. Przez całą tę podróż towarzyszy mu małe drzewko, mały buk karpacki. Znalazł go podczas jednego ze spacerów jeszcze przed rozpoczęciem wycieczki i jak sam wspomina „usłyszał jego prośbę” o to by zabrać go ze sobą.
Początkowa podróż była łatwa i zgodna z planem. Najpierw przystanek u rodziny swojej siostry by następnie ruszyć w kierunku kurortu Shayan, gdzie postanawia spać w hamaku nad jeziorem o tej samej nazwie.
Tamta noc była mroźna, temperatura sięgała -5 stopni Celsjusza. Mimo to także i tego wieczoru dochował swojego codziennego rytuału podczas spania w naturze, czyli umycia stóp, zębów i medytacji.
Jadąc między górami, czerpie przyjemność z kontemplowania i odczuwania. Według Alexa ciało oddychając czystym górskim powietrzem, oczyszcza się. Pijąc świeżą, czystą górską wodę można leczyć zarówno ducha, jak i ciało. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż Alex jest minimalistą i stara się żyć w zgodzie z naturą. W przypadku dłuższych wyjść nie rozstaje się ze swoim bidonem, w którym ma zawsze przygotowaną naturalną herbatę. Wydaje absurdalnie mało pieniędzy jak na nasze polskie standardy. Żyje zgodnie z zasadą „nie zostawiaj śladów” za sobą.
Kolejną noc spędza na jednym z lokalnych szczytów kurortu Bukovel. Piękne widoki na okolicę warte są pobytu tam nawet gdy wieje mroźny wiatr.
Sylwestrowy Majdan
Kolejnego dnia następuje nagła zmiana planów. Pod wpływem rozmowy telefonicznej z przyjacielem postanawia jak najszybciej dostać się pociągiem do Kijowa, by tam zrealizować swój nowy pomysł.
Najpierw serdeczna wizyta u przyjaciela, a potem realizacja śmiałego zamiaru, by noc sylwestrową spędzić na centralnym placu Kijowa, placu Niepodległości czyli Majdanie. Już po rozbiciu swojego „namiotu” pomiędzy trzema wierzbami mógł delektować się czasem spędzonym w wyjątkowym dla każdego Ukraińca miejscu, które jest zwykle pełne ludzi także późnym wieczorem. Tymczasem w trakcie tego sylwestra było wyjątkowo spokojnie i pusto. Idealne miejsce na głęboką medytację?
W swoich dziennikach o tamtej sylwestrowej nocy na najważniejszym placu kraju nasz bohater pisze tak:
(…)Muzyka i pozycja lotosu. Uwielbiam takie chwile, gdziekolwiek się zdarzają. Majdan w Sylwestra 2023 był wyjątkowy. Niestety, było bardzo mało ludzi i prawie nikogo po północy. To niezwykłe. To trochę smutne widzieć tak piękne miejsce i minimum ludzi. Dźwięki alarmu lotniczego były wyjaśnieniem, dlaczego było tak mało ludzi i w ogóle nie było nastroju sylwestrowego. Ale podobał mi się mój stan wewnętrzny. (…) Nastrój dookoła. Jakoś wtedy moja wyobraźnia zwariowała i dużo myślałem i wyobrażałem sobie jak powinien wyglądać Plac Zwycięstwa. Co można i należy zmienić. (…)
Po nocy sylwestrowej Alex postanawia ruszyć dalej i autostopem udaje się do położonego 500 km dalej na wschód „miasta bohaterów”, czyli Charkowa.
Miasto bohaterów, czyli niezdobyty Charków
Charków przed wojną stanowił drugi po Kijowie ośrodek metropolitalny w Ukraine. Zamieszkiwało go wówczas ponad 1,4 mln ludzi. Tuż po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny Rosjanie próbowali zdobyć miasto, wściekle atakując je od północnej wschodniej strony, czyli liczącego przed wojną 400 tysięcznego obszaru Saltiwki. Osiedle o tej samej nazwie, porównane przez Jakuba Maciejewskiego, autora książki „Wojna”, do blokowisk łódzkiego Widzewa czy warszawskiego Ursusa, było przez Rosjan niemiłosiernie bombardowane. Aktualnie jest to osiedle widmo zamieszkane przez pojedyncze osoby.
A tak w swoich dziennikach pobyt w tym mieście wspomina sam Alex.
(…)Niezdobyty Charków. „Piwniczna” Saltiwka. Tam po raz pierwszy zobaczyłem na własne oczy konsekwencje „ruskiego miru”. Widziałem, co czyni ludzka nienawiść i złośliwość. Złośliwość, która nagromadziła się przez lata w tych bezwartościowych potworach, rozlała się na mój kraj. Na naszej ziemi. Charków wytrzymał tą nawałnicę. Zapłacił wysoką cenę, ale wytrwał i odepchnął wrogów. Naprawdę miasto bohaterskiego oporu. Wzorzec niezłomności. Dowód na to, że choć było tam wielu ludzi prorosyjskich, to oni też mają oczy prawdy. Umysł, widząc i rozumiejąc, czym i jak przybyli „wyzwoliciele”, zmienił bieg i odrzucił wrogą część.
Doniecku i Ługańsku. Symferopolu i Kerczu – uczcie się od Kijowa, Charkowa i Chersonia, jak oczyścić się z nieczystości. Jak chronić się przed wrogiem. I wyrzuić go z ziemi, którą splugawił. Ponieważ oni (Rosjanie) nie mają dla ciebie szacunku i miłości. „Miłość” ich zabija, rujnuje i niszczy. Niszczą i nie żałują. Bo nie budowali i wiedzą, że nie powinni odbudowywać. Zabijają i niszczą. I nie mogą przestać, dopóki kielich złości i nienawiści do nas nie zostanie opróżniony. Kiedy będzie pusty? Jeśli nie pokutują i nie zdają sobie sprawy z tego co czynią. Nadal usprawiedliwiają swoje działania kłamstwami. Ślepy naród. Bezduszni ludzie. Bez sumienia i prawdy. Bezwartościowi kłamcy. Małe dzieci, które rozpoczęły wojnę jak zabawę. Napadli i rzucili się na wolność i naszą niepodległość. Wolność bycia sobą. Nie mogli tego zrozumieć, więc postanowili zamieść to pod siebie, żeby było jak u nich. Byśmy byli jak oni. Niezwykła wojna. Niewolnicy, którzy nie mogli tolerować sąsiada rozwijającego się, wyemancypowanego i dążącego do swobodnego życia.(…)
Kolejne przyfrontowe miejscowości w drodze do Bachmutu
Po Charkowie pragnie zobaczyć więcej. Rusza swoim rowerem na zachód dzięki czemu odwiedza Kupiańsk, Borową, Lymań. Na swojej drodze napotyka także na żołnierzy, którzy biorą jego rower na pakę swojego pick-upa i podwożą bliżej frontu. Dzięki temu może z bliska zaobserwować jak przebiega przygotowanie, zaopatrzenie i zakwaterowanie uczestników pierwszej linii. Zobaczył też jaki los spotkał zwykłych ludzi zamieszkujących te tereny, zrujnowane wioski, rozbite domy, spalony sprzęt. Alex wspomina iż wiele osób ze zdziwieniem patrzyło na podróżującego rowerzystę.
(…)Patrzyłem na to wszystko oczami filozofa. Prawda jest jasna tylko dla mnie. Próbowałem zrozumieć, czym jest wojna.(…); nie tylko ci wojownicy-bohaterowie, którzy chronią i walczą. Ale też ci bohaterowie, którzy są tak blisko wszystkich tych wojennych wydarzeń, znoszą to i przechodzą przez siebie. Kto nie wyjechał z powodów osobistych. Został i cały ten czas przechodzi przez to wszystko przez siebie. Bo uwierz mi, nie jest łatwo to znieść. Warto przejść przez wojnę w tak bliskiej odległości.(…)
Dociera także do Bachmutu, na który cały czas wściekle nacierają grupy wagnerowców. W swoich dziennikach pobyt ten wspomina tak:
„Tam położyłem się w jednym z pustych budynków i zacząłem medytować. Gdybyś wiedział, co tam czułem i jakie emocje przeżywałem? Ale to był mój osobisty. Trzęsące się ściany świadczyły o tym, że wszystko było tutaj na poważnie. Ale nie byłem sam w tym miejscu. (…)
(…)Dlatego przyciągnął mnie Bachmut! Bo w takich miejscach w takim czasie rozumiesz i odkrywasz siebie w nowy sposób. A rzeczywistość tego, co dzieje się wokół ciebie, staje się jasna bez słów. W takich miejscach można zobaczyć wiele. Poczułem tam powiew „Piekła”. (…)
Słowiańsk i Kramatorsk, czyli koniec rowerowej eskapady
Kolejnym kierunkiem jest Słowiańsk. Jadąc na swoim rowerze w gwieździstą księżycową noc słyszy „muzykę” dobiegającą z frontu. Co rusz też napotyka na swojej drodze różnego rodzaju pojazdy wojskowe i grupy żołnierzy. Co jakiś czas musi krzyczeć i odpowiadać niektórym z nich, że jest „swój, Ukrainiec!” a także tłumaczyć co o tej porze robi w tej okolicy.
(…)Złapałem się na myśleniu, że kocham ekstrema. Lubię niezwykłe emocje. Niestandardowa rozrywka. Ale żeby zrozumieć, o czym mówię, trzeba odwiedzić takie miasto w takim czasie. Zatrzymać się na środku pustej drogi i spojrzeć na rozgwieżdżone bezkresne niebo, które nie dba o to, co robisz na tej ziemi. Pociski a także głośne odgłosy odlotów i przylotów sprawiły, że ten obraz zrobił na mnie takie wrażenie, że naprawdę zaczęło mi się podobać. Jak w jakimś nierealistycznie prawdziwym filmie. (…) żywe i prawdziwe. Tak piękne i fascynujące, że zastanawiasz się, jak energia wojny może tak pociągać. Ta niezwykła piękność. Miejsce, w którym splata się wiele różnych energii.(…) A ty, jako obserwator, rozejrzyj się i pomyśl.(…)
W końcu dociera do Kramatorska. Tam poznaje ludzi którzy pracują jako wolontariusze w kościele i ewakuują ludzi z gorących miejsc wojny do bezpieczniejszych miejsc takich jak schroniska. To koniec jego dwutygodniowej podróży. Postanawia wrócić pociągiem ewakuacyjnym do zachodniej części Ukrainy, skąd dociera na rodzinne Zakarpacie. Już w trakcie drogi powrotnej obmyśla dalszy plan by stać się częścią wspaniałego zespołu, który poznał przy kościelnym schronisku. Częścią ruchu wolontariackiego, który robi tak wiele, aby ratować i pomagać ludziom jego rodzinnej Ukrainy.
Cześć II, czyli wolontariat w kramatorskim schronisku
Niedługo później wciela w życie swoje plany. Już w połowie lutego, używając kolei, melduje się ponownie w Donbasie a dokładniej na stacji kolejowej w Kramatorsku. Tym razem bez swojego roweru postanawia spędzić więcej czasu w jednym miejscu. Zamieszkuje w schronisku zlokalizowanym nieopodal dworca, dzięki czemu może w pełni oddać się służbie tym którzy tego potrzebują.
Kramatorsk, czyli miasto które krwawi każdego dnia
Miasto Kramatorsk zlokalizowane jest w odległości zaledwie ok. 35 km od frontu. Ze 150 tysięcy mieszkańców przed wojną, została może jedna trzecia, głównie starsi ludzie. Każdego dnia czasem i po kilkanaście razy wyją tu syreny alarmowe ostrzegające o potencjalnym zagrożeniu. Ktokolwiek przebywa tu dłużej niż dobę nie zwraca już na nie uwagi. Stają się normalnym elementem życia, tak jak odgłos sygnałów dźwiękowych przejeżdżającej karetki w dużym mieście. Każdej nocy, a czasem i w ciągu dnia, miasto znosi kolejne ataki rakietowe czy bombowe. Niestety często obiektem zniszczeń jest kolejny blok mieszkalny czy dom jednorodzinny, co pociąga za sobą śmierć i ból wśród ludności cywilnej.
Życie w mieście stało się swego rodzaju ruletką i leżąc w łóżku wieczorem można sobie zadać pytanie „czy to ta noc gdy los będzie mniej łaskawy i nakieruje rakietę czy bombę na dach mojego bloku a na głowę zwali mi się sufit?” Mieszkając w Kramatorsku czy w sąsiadującym z nim miejscowościami jak Słowiańsk, Drużkivka czy Kostantinivka nigdy nie można tego wykluczyć.
Wspólnota 'Stare Misto’, czyli najjaśniejsze miejsce na mapie Donbasu
W sercu tego miasta istnieje na szczęście wspólnota zbudowana wokół pastora Leonida, głowy tutejszego kościoła protestanckiego, wspólnoty zielonoświątkowej. Miejsce określone przez Jakuba Maciejewskiego, wspomnianego wcześniej autora bestsellera na temat aktualnej wojny, jako najjaśniejsze miejsce na ciemnej mapie Donbasu. Jest ono z pewnością miejscem wyjątkowym i godnym osobnego reportażu czy nawet filmu. Jej budynek znajduje się zaledwie kilkaset metrów od dworca kolejowego, który stał się znany na cały świat po tym gdy 8 kwietnia 2022 roku spadła na niego rosyjska rakieta, zabijając 59 cywilnych osób chcących się ewakuować pociągiem z miasta. Wielka tragedia; jedna z tych która odcisnęła piętno na tym jak postrzegana jest w tej wojnie Rosja. Bezsensowne zdarzenie, bezsensowna śmierć.
W ostatnim roku wojny miejsce to stało się ono punktem na mapie do którego ewakuowani są ludzie z miejscowości przez które przetacza się front. Soledar, Bachmut, Konstantinivka, Czasiv Jar, Seversk – to najczęściej z tych miejscowości przybyli do tego miejsca w ostatnich miesiącach ludzie wypędzeni ze swoich domów przez wojnę.
Na materacu leżącym na podłodze, pod którym był kolejny materac lub paleta, leżą zwykle starsi ludzie. W schronisku jest bardzo skromnie, lecz schludnie i czysto. Ważne też że na przybyłych czeka gorącą strawą czy prysznic oraz czyste i świeże ubrania. Wszystkim tym zajmuje się grupa osób skupiona wokół pastora Leonida i jego syna diakona Jewhienija.
Większość przybyłych spędza tu nie więcej niż dobę, opuszczając Kramatorsk autobusem odjeżdżającym codziennie spod schroniska. Najpierw Pokrovsk, później dalsza podróż pociągiem na zachód Ukrainy czy do państw Europy Zachodniej.
Każdy z nich nosi w sobie historię zawsze smutną a czasem straszną i przerażającą. Ten krótki pobyt w tym magicznym miejscu jest dla nich chwilą wytchnienia po ucieczce z domu przed przetaczającym się frontem. Ucieczce w nowe miejsce, gdzie nie ma dotychczasowych sąsiadów, znanych uliczek, pól czy pagórków. Dla wielu starszych osób które dopiero teraz opuszczają swoją rodzinną ziemię jest to absolutna ostateczność, dlatego z decyzją o wyjeździe czekają oni często do ostatniej chwili.
Wolontariat w służbie potrzebującym
I tu na początku marca poznaje Alexa osobiście. Alex sprawił na mnie wrażenie osoby pewnej siebie o silnym charakterze. Będąc zupełnie szczerym na samym początku mojego pobytu, podczas pierwszych wizyt w schronisku odniosłem wrażenie, że to właśnie Alex jest tam „szefem”. Z czasem odkryłem jego prawdziwą rolę w tym miejscu, która jak się okazało obejmowała funkcję „złotej rączki”, „ochroniarza”, kucharza czy też „magazyniera’.
W pełni poświecił swój czas aby wspierać działania i rozwój schroniska. Przesadą byłoby powiedzieć, że „zastał 'Stare Misto’ drewniane a zostawił murowane”, lecz to dzięki niemu w schronisku można teraz spokojnie wziąć prysznic, bez ryzyka zalania całej łazienki czy też ponownie wysuszyć pranie w suszarce, która się zepsuła. To także dzięki niemu udało się zamontować moskitiery na oknach czy też dodatkowy rząd szafek kuchennych, zaś w innych niezliczonych pomieszczeniach, w tym także piwnicznych, zapanował ład i porządek.
Alex, czyli nieodzowny kompan podróży
Dla mnie osobiście Alex był nieodzownym kompanem podróży i w trakcie wspólnych wypraw zawiązała się między nami prawdziwa męska przyjaźń. Dwóch dorosłych facetów urodzonych w podobnym czasie, choć w innych miejscach, o innym stylu życia, lecz podobnym spojrzeniu na nie i świat wspólnie odkrywało koszmarne skutki wojny.
Z różnych powodów odwiedziliśmy przyfrontowe miejscowości takie jak Patropavlivka pod Kupiańskiem, Czasiv Yar czy Nju-Jork. Alex świetnie sprawdził się jako towarzysz podróży w aucie, gdzie długie godziny w trasie dały nam okazję poznać się lepiej i podzielić poglądami na przeróżne życiowe i światopoglądowe tematy. Zdarzało się też, że korzystałem z okazji by podszkolić mój ubogi w tamtym czasie zasób słów ukraińskich..
– Jak jest las? – potrafiłem zapytać nagle przerywając ciszę
-Lis – odpowiedział Alex
– a fox?
– Lisica
-mhm, a tse? – pytałem wskazując na niebo
-nebo
– mhm, a tse? chmura?
-chmara
… i tak nam mijały kolejne kilometry a ja często przytakiwałem z zadowoleniem, odkrywając jak wiele słów jest bardzo podobnych do tych z języka polskiego. Co prawda tam w Donbasie bardziej przydałaby się znajomość języka rosyjskiego, ale to już temat na inną historię.
Alex ze względu na swoją pozytywną energię potrafił także skłonić do rozmowy każdą kolejną osobę napotkaną na naszej drodze. Dzięki niemu udało mi się wysłuchać i zarejestrować wiele ciekawych opinii głoszonych przez tamtejszych mieszkańców.
Miał także swój moment w amerykańskiej telewizji NBC, która pewnej marcowej niedzieli odwiedziła schronisko w Kramatorsku. Udzielił tam krótkiego, lecz bardzo rzeczowego i obrazowego wywiadu w którym wyraził swoją opinię wobec Rosji.
Materiał NBC został nagrany w niedzielę 12 marca 2023.
Wspólna wyprawa do Czasiw Jar
Tego dnia około południa, wracając autem ze schroniska Dobra Nadzieja położonego na rogatkach Kramatorska gdzie zostawiliśmy trochę psiej karmy, Alex zagaił niespodziewanie:
– Myślałem żeby się wybrać do Chasiv Yar i tam spędzić trochę czasu, spędzić noc i …”
– Czasiw Yar?! Noc?! Spać?! Serio?! Kiedy? – momentalnie zasypałem Alexa gradem pytań, szybko rozumiejąc, że to nie jest żart, lecz całkiem poważna propozycja.
– Serio.. jakoś w tym tygodniu, bo ostatnio pogoda nie najlepsza…” zaczął odpowiadać Alex.
Okazało się, iż parę tygodni wcześniej śniło mu się że pojechał do Chasiw Jar i spędził tam noc w lokalnym parku. Od tego czasu czekał tylko na idealny moment by mi o tym powiedzieć. Minionej nocy czuł, że to jest właściwy czas by podzielić się tym pomysłem i go zrealizować ze mną bądź samemu, dostając się na miejsce autostopem.
Skrzyżowanie. Czerwone światło
W mojej głowie zdążyła już w tym czasie „wykiełkować” myśl i rosła ekscytacja związana z całym pomysłem. Sprawdzam aplikacje z pogodą na telefonie, by po chwili rzucić:
– „To jak jechać to najlepiej dzisiaj..”
Wszystkiemu przysłuchiwał się z tylnej kanapy Maxim, 19-letni siostrzeniec Alexa. Maxim 2 dni wcześniej dojechał pociągiem z Zakarpacia na stację w Kramatorsku, by dołączyć do swojego wujka i „zobaczyć wojnę z bliższej odległości”. Zdecydował się jechać z nami i trzeba przyznać, że jak na pierwsze doświadczenie z wojną to wyprawa na nocleg w Czasiw Jar była „głęboką wodą”.
Przez kilka kolejnych minut trwa między nami żywa dyskusja i ustalanie szczegółów związanych z nadchodzącą eskapadą.
45 minut później, spakowani i po szybkich zakupach w ulubionym markecie spożywczym ruszamy podekscytowani ze schroniska. Najpierw ruszamy drogą H20 w kierunku Drużkiwki (ukr.Дружківка) a potem Konstantyówki (ukr.Костянтинівка).
W tej ostatniej poznajemy już czasem poszczególne domy, które tydzień wcześniej mieliśmy okazję odwiedzić i poznać ich mieszkańców w trakcie akcji rozwożenia psiej i kociej karmy.
Ruch na drodze do Czasi Jar tego dnia jest dużo mniejszy niż przy paru wcześniejszych wyjazdach. Mijamy o wiele mniej aut, mniej też odgłosów artylerii. Czyżby pora obiadowa? Maxim dość długo czekał na swój pierwszy odgłos nieodległego wybuchu.
Na szczęście zareagował na niego z dużym spokojem dzięki czemu wszyscy w dobrych humorach docieramy do Punktu Niezależności w centrum Czasiw Yar.
Wiadomość do rosyjskiego agresora z serca Czasiw Jar
I to właśnie tutaj tutaj rozpoczyna się historia, której spore fragmenty znalazły się w dokumencie poświęconym Alexowi. Materiał ten który ukazał się na kanale Yotube Heroiza_Armia_Historia jako odcinek numer 43. A wystąpienie Alexa, które jest skierowane do Rosjan zaczyna się w 8 minucie 30 sekundzie nagrania.
https://youtu.be/nNgmsYVoo3I
Video „cz.43 Alex” został nagrany w niedzielę 2 kwietnia 2023 roku w miejscowości Chasiw Jar.
Po południu spacerowaliśmy razem po ogarniętym wojną miasteczku. Warto w tym miejscu wspomnieć iż miejscowość ta położona jest zaledwie 8 km na zachód od Bachmutu. Przed wojną mieszkało w niej kilkanaście tysięcy ludzi, lecz w ostatnich miesiącach wyludniła się i tamtego dnia przebywało już zaledwie około 200 rdzennych mieszkańców.
W porównaniu z wcześniejszymi wypadami tym razem było ono znacznie bardziej zniszczone. Napotkaliśmy wiele nowych kraterów po rosyjskich pociskach. Równie dużo zniszczonych i spalonych domów. Także dom babuszki, która była bohaterką części czwartej zrealizowanej dla kanału Heroizm_Armia_Historia.
Alexa najbardziej zaskoczyła ilość eksplozji pocisków w parku, w którym zamierzał spędzić noc. Park nie był bezpiecznym miejscem. Ale jego wybór padł na to miejsce „z jakiegoś powodu” jak sam wspomina.
Była tam gęsta grupa drzew, która zdawała się go”zapraszać” do bycia z nimi w takim czasie. Jego i małego buka, który wraz z nim przyjechał z Zakarpacia. O nim samym Alex w swoim dziennikach pisze tak:
(…)I wiele razy cieszyłem się, że to usłyszałem i zabrałem ze sobą. To drzewo dało mi wiele ciekawych myśli i emocji. Wiązałem z nim wiele przyszłych wydarzeń, w które będzie zaangażowany. Planuję zrobić z niego bonsai. A historia, którą już nosi, doda mu jeszcze większej wartości. Drzewo życia! Symbol unii ziemi i nieba. Symbol wolności i pokory. Jeśli małe drzewo może odbyć taką podróż, o ileż bardziej my, ludzie. Podróżuj więcej, niezależnie od okoliczności. Z dowolnym budżetem. W dowolnych miejscach.(…)
Sama wiadomość Alexa do Rosjan ma prosty przekaz. Wynoście się skąd przyjechaliście, pozwólcie nam żyć jako niepodlegli ludzie. Dużo w niej też poświęcił swojej filozofii życiowej, miłości do natury i drzew.
Niespokojna noc na przedpolu Bachmutu
Alex spędzał noc na swoim hamaku w parku, podczas gdy ja z Maximem w mieszkaniu, w którym brakowało wszystkich szyb, przez co temperatura niewiele różniła się od tej na zewnątrz. Szyby według żołnierzy, którzy „załatwili” nam to mieszkanie wyleciały jakieś 12 godzin wcześniej, po tym gdy tuż obok naszego bloku spadł rosyjski pocisk.
Bliskość ukraińskiej artylerii i jej głośne strzały nie pozwalały mi tej nocy prędko zasnąć. Chociaż tak naprawdę nie zależało mi na tym. Zdawałem sobie sprawę z wyjątkowości miejsca i czasu w jakim się znalazłem. Zamiast dołączyć do chrapiącego smacznie Maxima, postanowiłem udać się do kuchni, której okna wychodziły w kierunku Bachmutu. Najpierw oczyściłem parapet i podłogę z kawałków potłuczonej szyby, by następnie podziwiać spektakl jaki rozpościerał się tej deszczowej nocy za oknem. Świst przelatujących rakiet, odgłosy artylerii, czy też kolorowe rozbłyski na niebie. To wszystko razem tworzyło niesamowity obraz, którego nigdy wcześniej nie miałem okazji ujrzeć z tak bliska. Zimno i zmęczenie dało w końcu o sobie znać dlatego po pewnym czasie udałem się na spoczynek. Nie na długo niestety, gdyż nad ranem swój „koncert” rozpoczęła „orkiestra” rosyjska. Ich pociski spadały w różnych rejonach Czasiw Jar, czasem na tyle blisko, że szafa którą miałem za swoją głową zaczynała się kołysać. Gdy już zakończyli swoją „grę” i nastała dłuższa cisza z jednej strony poczułem uczcie ulgi, lecz z drugiej byłem trochę zawiedziony, że to już koniec. To wszystko na co was stać skurczybyki?
Żadnemu z nas podczas tej wyprawy nie spadł przysłowiowy włos z głowy. W drodze powrotnej do „naszego” Kramatorska dzieliliśmy się wrażeniami z ostatniej nocy. Najmniej do powiedzenia miał Maxim, który za to wyspał się za naszą całą trójkę.
Była to nasza przedostatnia wspólna „akcja” przed moim powrotem do Polski. Niedługo później także i Alex po dwóch miesiącach spędzonych w schronisku wrócił do rodzinnej miejscowości. Nadszedł czas aby przygotować swój ogród do nowego sezonu.
Doświadczenie, którego nie można kupić za żadne pieniądze
Każda nasza wspólna wyprawa była ciekawa i nasycona różnymi emocjami. Dzięki niej udało nam się zdobyć unikalne doświadczenie, którego nie można kupić za żadne pieniądze i które zaburza dotychczasową hierarchię wartości.
Jest to zrozumienie na tyle głębokie, że nie da się go uzyskać mieszkając w wygodnym domu daleko od frontu.
Warto zobaczyć czym jest wojna. Zobaczyć jej konsekwencje z bliska jako wolontariusz, dziennikarz czy pisarz. Stać się częścią jej procesów aby pomagać ludziom, zrobić coś pożytecznego i dzielić się dobrem. Tu i teraz.
(…)Ta Energia „przemówiła” do mnie.
„Poprosiła” mnie o dostarczenie Jej wiadomości.
(…) Jej energia i siła były ukryte.
Nazwijmy to energią słoneczną.
Ponieważ jej wygląd był dokładnie w kolorach Słońca.
Jak rodzaj ognia.
Niespodziewanie, ta Energia Słońca stała się mi tak droga.
Czułam się integralną częścią mnie.
Moja pierwotna Miłość.
Dokładnie! To była miłość od pierwszego wejrzenia.
Ta o której większość ludzi boi się nawet pomyśleć.
Jest pomijana w rozmowach. Unikana.
Uważają ją za coś strasznego.
Niezrozumiała. Niepotrzebna. Niewłaściwa.
Kojarzy się z najgorszą rzeczą we wszechświecie.
Nazywają to piekłem.
Kochałem ją jako jedną z najlepszych części mnie.
Bo ona jest częścią mnie
Miłość do ukochanej jest do niej podobna.
Wtedy Ją zrozumiałem.
Czułem to całym sobą.
(…)
Zrozumiałem bez słów.
Jedność z Nią jest jak wieczny taniec Światła i Ciemności.
To wtedy wszystkie kolory i odcienie są łączone w jedną wiązkę.
Promień, który przenika jednocześnie wszystkie zakątki wszechświata,
oświetlając jego najskrytsze części i odbijając, ukazuje i tworzy nową rzeczywistość.
To ona nazywa się Śmierć.
Ta, między którą różnica z Życiem jest tylko w jednej chwili.
Dzieli ich chwila.
Ona łączy ich na zawsze.
Życie i śmierć.
On i Ona.
Na zawsze razem.
(…)
I nie ma nic prócz Niej.
Ona jest we wszystkim.
Wszystko jest w Niej.
Dziękuję bardzo kochanie.
Kocham cię tak, jak ty kochasz mnie.
Kochaj mnie tak, jak ja kocham ciebie.
uwielbiam was wszystkich.
Moja bogini. Mój Bóg.
Na zawsze Twój.
Zawsze byłem i zawsze będę.
Nowo narodzony.
Zjednoczony ze wszystkimi.
Jeden ze wszystkim.
Jestem wam wszystkim wdzięczny.
Jestem nieskończenie wdzięczny wszystkim za wszystko.
P.S. Nim udało mi się opublikować powyższy tekst, Alex zdążył wrócić do Kramatorska by kontynuować swoją służbę dla potrzebujących.
„Wróciłem, aby być częścią tych ludzi, którzy starają się pomagać innym takim jak oni. Do naszych obywateli. Do naszych ludzi. Wszyscy jesteśmy mieszkańcami tej samej Ziemi. Jesteśmy jednością” – powiedział po swoim powrocie Alex.
Autor tekstu: Wiktor Tadeusz Czartkowski, Zakopane, Kwiecień 2023 rok.
W tekście wykorzystano fragmenty dzienników Oleksandra.
Thank you so much, Wiktor! Thanks for time, which we spend together. Thank you for your work and effort, for my country. For help to people and animals. You are awesome person!. You are a good man!