„Chcę tworzyć historię”: polska wolontariuszka zawozi pomoc humanitarną na front i chodzi boso

Poniższy materiał ukazał się na portalu Suspilne.media, autorstwa Swietłana Klyosowa oraz Nazarija Rubanyaka, 16 grudnia br. Materiał ten publikujemy w całości. Panią Agnieszkę, którą kiedyś spotkaliśmy pod Siewierskiem pozdrawiamy.


Polska wolontariuszka Agnieszka niesie pomoc humanitarną wojsku na front. Punktem wyjścia jest często Mikołajów, gdzie przygotowuje się do wyjazdu. W każdych warunkach pogodowych wolontariuszka chodzi boso – co jakiś czas budzi to zdziwienie u otaczających ją osób, ale Agnieszka tak żyje już od dziesięciu lat.

Agnieszka Zah opowiedziała korespondentom Sospilnego historię swojej działalności wolontariackiej.

Agnieszka chodzi boso zarówno zimą, jak i latem. Stało się to jej stylem życia dziesięć lat temu.

„To po prostu wygodne, bardzo wygodne. I tak jest lepiej dla mojego zdrowia. Zdarzało się, że autobus mnie nie zabrał, bo byłam boso. Myśleli, że może jestem ranna. Mam plecak, mundur…Nie bolało. Ale to było smutne.”

Zdaniem Agnieszki, w czasie wojny na pełną skalę więcej czasu spędzała w podróżach na front niż w domu. Na stanowiskach udzielała także pomocy psychologicznej wojsku i wykonywała masaże rehabilitacyjne. Wspomina, jak sprowadzała z Polski samochody dla wojska.

„A oni: „A ile? Jakie koszty?” A ja odpowiedziałam: „Nic!” A oni: „No i jak to? Ile?” Powiedziałam: „Dwa szewrony”. To był żart. Wjechaliśmy, daję samochody – jeden do ewakuacji, a drugi to taki „koń bojowy”. A chłopaki obejrzeli samochody , na nas i po prostu oderwali szewrony” – wspomina wolontariuszka.

Jeden z szewronów Agnieszki. Suspilne Mikołajów/Nazarii Rubanyak

Znajomi i przyjaciele pomagają w zbieraniu pomocy humanitarnej.

„Jest zima, chłopaki proszą o polary, kurtki, ocieplacze, coś ciepłego. Śpiwory są bardzo potrzebne.”

Wolontariuszka przywiozła ukraińskiemu wojsku 50 samochodów, z czego trzy kupiła za własne pieniądze. W podziękowaniu wojsko podpisało auto Agnieszki.

„Tylko chłopaki namalowali „Dziękuję” lub jakiś rodzaj gratulacji”.

Agnieszka powiedziała, że ​​czasami mężczyźni na froncie potrzebują nie tylko pomocy humanitarnej, ale także ciepłego podejścia.

„Są sytuacje, że człowiek jest takim wojskowym, po prostu maszyną do zabijania, wojownikiem. A ja siedzę w samochodzie. Patrzy na mnie: „Agnieszka”. Jestem „plus”. Pada na moje kolana i przytulam go. I tak 5-10 minut. „Dziękuję, Agneszko. To takie chwile, które pozostają w sercu na zawsze” – powiedziała kobieta.

„Jest dla nas jak matka. Jeździ dla nas samochodami, pomaga nam jako humanitarna i medyczna” – powiedział żołnierz Czarny.

Według wolontariuszki jej strój jest także podziękowaniem od wojska.

„Czasami chłopaki po prostu dają mi coś od siebie, chcą, żebym coś od nich założyła. Specjalnie dla mnie szukali z KORD-u Polska-Ukraina” – powiedziała Agnieszka.

Agnieszka opowiada, że ​​często musi się przygotowywać i spędzać noc przed wyjazdem na front w Mikołajowie u znajomej miejscowej wolontariuszki Tetiany.

„Agnieszka i ja poznałyśmy się w Polsce, w Olsztynie. Wspólnie zbierałyśmy pomoc humanitarną. Dała mi mnóstwo kontaktów. Później podróżowałam bez niej i z nią” – opowiada Tatiana.

Wolontariuszka Tatiana. Suspilne Mikołajów/Nazarii Rubanyak

Agnieszka ma czwórkę dzieci, które wspierają ją w wolontariacie. Najmłodszy syn ma 5 lat.

„Dawał cukierki do żucia lub zabawki i mówił: «Mamo, trzymaj (poczekaj – red.) cukierki do żucia dla inteligencji”. Mówię: «Po co żołnierzom potrzebne są słodycze?» I chłopcy walczą z tymi zabawki na plecakach” – powiedziała wolontariuszka.

Chevrony na kurtce. Suspilne Mikołajów/Nazarii Rubanyak

Kobieta o tym, co widzi na froncie, pisze na swoim Facebooku. Mówi, że chce pokazać Europejczykom, co dzieje się na Ukrainie.

„Wojna też mnie zmienia. Widzę to i rozumiem, że te zmiany są potrzebne, bo jeśli coś się później stanie, nie daj Boże, w moim kraju – żebym wiedziała, co robić.”

Wolontariuszka dowiedziała się, że rosyjskie dowództwo zapowiedziało za nią nagrodę.

„Wywiad powiedział mi, że federacja za mnie płaci. Chyba dlatego ich to zabolało” – mówi kobieta.

Mówi, że jest najbardziej zawiedziona faktem, że nie zobaczy żołnierzy, których znała i którzy zginęli. Mówi, że potępia działania Rosji.

„Nie rozumiem, po co im Ukraina i inne kraje. Nie rozumiem tego narodu. Zabijać ludzi dla pieniędzy? Zabijać dzieci dla pieniędzy? Strzelać do szpitali dla pieniędzy? Nie rozumiem tego”.

Wolontariuszka Agnieszka w pobliżu zniszczonego budynku Rady Obwodowej Mikołajów. Suspilne Mikołajów/Nazarii Rubanyak

Kobieta twierdzi, że wszystkie wyjazdy na front nie tylko dlatego, że zakochała się w Ukrainie, ale także ze względu na zrozumienie historii.

„Rozumiem, że między naszymi państwami są bolesne historie. Ale moim marzeniem jest zjednoczenie naszych narodów, ludzi. I chcę powiedzieć, że Polska wspiera Ukrainę. Znam historię, ale chcę ją tworzyć!” – powiedziała Agnieszka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *