Wojna Rosji z Ukrainą – nie panikujmy i pomagajmy Ukraińcom bezinteresownie!

Pomagajmy braciom z Ukrainy bezinteresowanie!

Co się stało, to się nie odstanie. Wojna u naszego wschodniego sąsiada stała się rzeczywistością. Absolutnie w 100% jestem myślami z Ukrainą, codziennie się za nich modlę i pomagam finansowo, jak tylko mogę. I choć miałam momentami czarne wizje dotyczące przyszłości Polski, staram się myśleć trzeźwo i nie popadać w panikę. Ze skrajności w skrajność – czyli to, co zaobserwowałam w zachowaniu niektórych Polaków Oczywiście sytuacja na wschodniej granicy jest ciężka. Ukraińcy zaciekle bronią swojego kraju z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim na czele.

Nadal trudno mi uwierzyć, że jeden człowiek (czyt. Władimir Putin) doprowadził do tego wszystkiego, a jego podwładni tańczą dokładnie tak, jak on im zagra. Codziennie śledzę wiadomości na różnych stronach internetowych, oglądam Fakty, czytam wywiady z ekspertami, ale jednocześnie pamiętam o tym, aby zachować spokój. Niestety niektórzy ludzie wpadli w informacyjną pułapkę. Jeden artykuł ze specjalistą do spraw militarnych potrafi wywrócić ich myślenie do góry nogami. Chyba nie tędy droga? Jesteśmy istotami myślącymi, bardzo ważne, aby nie stało się z nami to, co miało miejsce podczas pierwszego lockdownu, gdy wybuchła pandemia koronawirusa. Ludzie zaczęli masowo robić zapasy, z dnia na dzień w sklepach zaczęło brakować pieczywa, mąki i drożdży.

Fałszywe informacje i szerzenie teorii spiskowych w internecie tylko podsycało w ludziach lęk i frustrację. Teraz też zauważam podobne zachowania. Mało tego, niektórzy niepotrzebnie się „nakręcają”, wzbudzając panikę i strach także wśród swoich znajomych. Ja wiem, że nasze emocje zależą w dużej mierze od powagi sytuacji i nie chodzi mi o to, aby przyjąć postawę w stylu: „Mnie to nie dotyczy, więc się nie martwię”. Uważam po prostu, że panika nie przynosi nic dobrego, wręcz przeciwnie – prowadzi do depresyjnych stanów i po prostu wykańcza psychicznie. Gdyby doszło do wojny w Polsce – taką ewentualność też powinniśmy brać pod uwagę – musimy być silni i zdecydowani. Bieganie w popłochu po sklepach spożywczych, nadgorliwe wypłacanie całej gotówki z konta bankowego nie prowadzą do niczego dobrego. Psychologia tłumu działa bardzo szybko – nie dajmy się temu zwieść. Pomoc uchodźcom „na pokaz” Wczoraj zadzwoniła do mnie zdenerwowana przyjaciółka.

W firmie, w której pracuje, zorganizowano zbiórkę dla uchodźców. Kasia dorzuciła swoją cegiełkę i zdradziła mi, że wpłaciła dodatkowo 500 zł na fundację, która pomaga ukraińskim rodzinom przedostać się do Polski. Dwa dni później jej koledzy z pracy wyszli z pewną inicjatywą. Zamiast corocznej składki na Dzień Kobiet każdy miał wpłacić 50 zł na konto kolejnej fundacji działającej na rzecz Ukraińców. Kasia i dwie inne koleżanki wyraziły delikatny sprzeciw, co jak możemy się domyślać, spotkało się z dezaprobatą pozostałych. „No jak, to? Jak możesz żałować 50 zł? Tam giną niewinni ludzie!” Ja zaś doskonale rozumiałam, dlaczego dziewczyny dyplomatycznie odmówiły. To nie był ich brak chęci do pomocy. To był ich sprzeciw wobec presji, jakie wywierało na nie środowisko pracownicze.

Pomału dochodzę do wniosku, że niektórzy ludzie niosą pomoc mieszkańcom Ukrainy tylko po to, aby się wykazać, a przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Nieważne, czy podarujemy Ukraińcom przedmioty codziennego użytku, czy zasilimy konto jakiejś fundacji, czy podejmiemy wolontariat na Dworcu Centralnym w Warszawie. Każdy z nas pomaga na swój sposób, bo każdy z nas jest w innej sytuacji materialnej. Jeśli Kasia i jej koleżanki na obecną chwilę czują, że nie są w stanie więcej od siebie dać, mają do tego pełne prawo. Pomagajmy w dobrej wierze. Kolejna kwestia.

Czy naprawdę konieczne jest wstawianie relacji na Facebooku z granicy polsko-ukraińskiej tylko po to, aby zaimponować innym swoim altruizmem? Czy istotne jest, ilu ofiarom inwazji rosyjskiej udzielimy wsparcia? Gdzie kończy się bezinteresowność, a zaczyna licytacja o to, kto uczynił więcej dobrego? Wojna rosyjsko-ukraińska chyba nie skończy się zbyt szybko. Porzućmy zatem swoje egoistyczne pobudki, otwórzmy oczy, poszerzmy swoje horyzonty i przestańmy oceniać innych dookoła. NATO i kraje europejskie już pokazały, że w dobie kryzysu potrafią się zjednoczyć.

Nie popsujmy tego. Tylko tak wygramy. W końcu wspierając wolność Ukrainy, walczymy o naszą własną.

autor: Marta W.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *