25 lat wielkiej transformacji. Bilans członkostwa państw Europy Wschodniej w UE i NATO

Wiele można powiedzieć o polskiej scenie politycznej oraz o tym, co dzieje się wokół niej – czyli przede wszystkim w dyskursie medialnym – i bardzo często podobny komentarz nie będzie pozbawiony zwrotów negatywnych. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że od jakiegoś czasu w Polsce nowego rozpędu zaczynają nabierać tematy związane z członkostwem Polski w Unii Europejskiej, które zostało zapoczątkowane 1 maja 2004 roku poprzez ogólnonarodowe referendum. Zdecydowane zwycięstwo odnieśli tzw. ,,euroentuzjaści”, a zatem grono osób, opowiadające są za przystąpieniem Polski do struktur UE. Jednakże już wówczas pojawiały się głosy, że dyskurs medialny związany z tym jakże ważnym dla Rzeczpospolitej wydarzeniem nie jest do końca obiektywny – eurosceptycy twierdzili bowiem, że ich dostęp do mediów był, w porównaniu do euroentuzjastów, wyraźnie ograniczony. Jak bywa w wielu przypadkach, prawda leżała gdzieś pośrodku, jednakże nie sposób odmówić przeciwnikom integracji Polski z UE pewnych racji.

Tymczasem mamy rok 2014. Minęło przeszło 10 lat, odkąd Polska stała się,,częścią Europy”, a jednak dyskusje o owym wydarzeniu sprzed dziesięciu laty wcale nie ucichają – wydaje się być wręcz odwrotnie. I tym razem nawet przeciwnicy Unii Europejskiej zdecydowanie dochodzą do głosu – tych zaś z kolei stopniowo przybywa, choć nie wszyscy z nich są zagorzałymi krytykami UE, to jednak coraz większa ilość obywateli RP dostrzega problemy, jakie miały minąć po naszym przyłączeniu się do Zachodu, a które mimo wszystko nie zniknęły. Szczególnie duże znaczenia ma tu fakt, iż Unia Europejska co jakiś czas się przekształca, a z tej przyczyny dochodzi do poważnych zmian niemalże we wszystkich krajach Europy – czy to na płaszczyźnie politycznej, czy społecznej, czy gospodarczej.

Nieco inaczej rzecz ma się z NATO, które z czasem przestało odgrywać tak ważną rolę w dyskursie publicznym, jak Unia Europejska, co oczywiście nie znaczy, że organizacja ta przestała mieć znaczenie w polityce międzynarodowej. W żadnym razie. Jednakże stopniowa stabilizacja sytuacji w Europie sprawiła, że kwestie militarne – z którymi bez wątpienia związane jest NATO jako pakt jak najbardziej militarny – ustąpiły miejsca kwestiom społeczno-ekonomicznym. Tymi zaś zajęła się na szeroką skalę Unia Europejska, stąd też wzrosła ilość dyskusji nad sensem jej istnienia oraz skalą obecności w jej strukturach Polski. Problematyka militarna odżyła na nowo wraz z wydarzeniami na Ukrainie. Wówczas to ujawniły się po raz kolejny dwa stronnictwa – pozytywne, które wierzy w sens i znaczenie Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego oraz negatywne, które neguje twierdzenie, iż w razie zagrożenia pomoc z NATO może nadejść.
Rozmaite strony postrzegania danej rzeczywistości przedstawiane w mediach często nie są w żadnej mierze odzwierciedleniem opinii społecznej, dlatego też regularnie przeprowadzane są sondaże, by podane zostało do publicznej wiadomości, jak na dane kwestie reaguje cały naród. Okrągłe rocznice – jak dziesięć lat członkostwa Polski w UE i piętnaście lat członkostwa w NATO – są idealnymi momentami do przeprowadzania podobnych badań. I tak na przykład w marcu bieżącego roku Centrum Badania Opinii Społecznej przedstawiło raport zatytułowany,,15 lat członkostwa Polski w NATO”. Większość obywateli (62%) uważa za zasadne członkostwo RP w Pakcie, zaś zaledwie 4% respondentów było przeciwnego zdania. Połowa Polaków sądzi, że NATO jest gwarantem niepodległości naszego kraju. Podobna ilość badanych (51%) opowiedziała się za twierdzeniem, że przynależność do Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego zapewnia Polsce pokój i bezpieczeństwo, ale zarazem 30% ankietowanych potwierdziło obawę, iż może to pociągnąć za sobą uwikłanie w niechciane konflikty militarne i polityczne. Mimo to nasze powiązania z NATO poprawiają pozycję Polski na tle międzynarodowym. Z powyższych wyników można wyczytać zdecydowanie pozytywny stosunek obywateli Rzeczpospolitej Polskiej do omawianego zjawiska.

Tymczasem w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej sympatie wobec NATO rysują się bardzo podobnie, jak te w Polsce. Na Litwie na przykład 68% obywateli wypowiada się pozytywnie o Sojuszu Północnoatlantyckim, a aż 83% z badanych Litwinów stwierdziło, że wojska NATO zdecydowanie przyczyniają się do zwiększenia bezpieczeństwa Litwy na arenie międzynarodowej. Bardziej różnorodnie rzecz ma się w przypadku krajów, które jeszcze nie są na stałe związane z Sojuszem, jak chociażby Gruzja, Ukraina czy Finlandia. Zasadniczo dwa pierwsze wymienione państwa coraz aktywniej domagają się włączenia ich do NATO, a to za sprawą rosnącego zagrożenia ze strony Rosji (wojna w Gruzji przed kilkoma laty i obecnie wojna na Ukrainie). Jednakże w Finlandii większość społeczeństwa, aczkolwiek rośnie liczba wahających się i tych, którzy widzą swój kraj w strukturach NATO-wskich (17%) .

Trudno jest obiektywnie stwierdzić, czy rzeczywiście członkostwo takich krajów, jak Polska, Czechy, Słowacja, Węgry czy Litwa stanowi korzyść i zwiększa ich bezpieczeństwo, czy też jemu zagraża poprzez szansę wciągnięcia tak małych państw w jakiś międzynarodowy konflikt. Najprawdopodobniej nie istnieje jednoznaczna odpowiedź na te wątpliwości – obecność wojsk Sojuszu w krajach Europy Środkow-Wschodniej stanowi zarazem gwarant bezpieczeństwa, jak i potencjalne zagrożenie. Również niemożliwe jest przewidzenie, czy kraje NATO faktycznie zareagowałyby na wrogą agresje na ziemie kraju należącego do Sojuszu. O tym przekonać można by się jedynie wówczas, gdy do owej agresji by doszło. Z powyższych przyczyn nie sposób wystawić jakiejś jednoznacznej oceny dla członkostwa Polski czy innych krajów Europy Środowko-Wschodniej w Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego. Nieudane opartej, między innymi w dawnej Jugosławii, świadczą wyraźnie, że Sojusz nie zawsze jest skuteczny w swych poczynaniach.

Inaczej rzecz ma się z Unią Europejską, ponieważ ta ingeruje nie tyle w kwestie wojskowe, co w sprawy ekonomiczno-społeczne, a przekształcenia na tej płaszczyźnie odbijają się jednocześnie na życiu poszczególnych obywateli. I obecnie większość z nich – jeśli chodzi o Polskę – jest zdecydowanie zadowolona z naszego członkostwa w strukturach omawianej organizacji. W 2014 roku ich liczba wahała się od 83% do 89%. Rok wcześniej statystyki były niższe o blisko dziesięć punktów procentowych, jednakże obecnie duży wpływ na zwiększenie zaufania do UE mogą mieć wydarzenia na Ukrainie i rosnące obawy przed zagrożeniem ze strony Rosji. Polska plasuje się zdecydowanie wysoko, jeśli chodzi o społeczne poparcie dla Unii oraz postrzeganie jej przyszłość. W przypadku tej drugiej kategorii jesteśmy na czwartym miejscu – po Danii, Irlandii i Malcie. Zaraz za nami w statystyce widnieją za to inne kraje Europy Wschodniej: Estonia i Litwa. Wszelkie statystyki wskazują raczej wyraźnie na stosunkowo duże poparcie dla UE – nawet w dobie kryzysu widzi się rozwiązania raczej przez pryzmat Wspólnoty, a nie poszczególnych państw czy regionów.

Same opinie społeczne nie stwierdzają jednak faktycznego stanu, czyli korzyści lub strat, wynikających z danego procesu – w tym przypadku z integracji europejskiej. Tu ważne są również wskaźniki gospodarcze czy analizy polityczne, jakie przeprowadzają specjalnie przygotowane do tego jednostki badawcze (prywatne czy państwowe).

Włączenie Polski do NATO i później do Unii Europejskiej było ukoronowaniem procesów, które rozpoczęły się oficjalnie w 1989 roku, choć de facto przemiany polityczne zaczęły się znacznie wcześniej w wyniku działań zwykle prostych ludzi. Przemiany te pchały Polskę ze wschodu na zachód, od gospodarki socjalistycznej do wolnorynkowej, od totalitaryzmu do wolności. Wiązało się to oczywiście z odrzuceniem poprzedniego systemu, czyli komunizmu, który panował na ziemiach Rzeczpospolitej (wówczas Polskiej Republiki Ludowej) od czasów zakończenia II wojny światowej. Wszystkie te próby miały zaprowadzić kraj do demokracji, jednakże stosunkowo nowe badania, przeprowadzone przez jeden z wydziałów amerykańskiego czasopisma,,The Economist”, zdają się kłaść cień na nadzieje, jakie stały przed Polakami. Wspomniane czasopismo przeprowadzało na przestrzeni kilku lat testy nad wszystkimi krajami świata, tworząc tzw. wskaźnik demokracji (ang. democracy index). W raporcie państwa podzielone zostały na demokracje pełne, demokracje wadliwe, systemy hybrydowe i reżimy autorytarne. Polska została przydzielona (mowa tu o raporcie z 2010 roku) do drugiej kategorii jako demokracja wadliwa – otrzymała 7. 05 punktów i zajęła 48 pozycję. Niestety nie jest to wynik zadowalający, skoro weźmie się pod uwagę, że znacznie wyższą pozycję posiadały takie kraje, jak Estonia, Słowacja, Grecja czy nawet Republika Południowej Afryki.

Rok później Polska zdobyła nieco lepszy wynik – ilość punktów, jakie nasz kraj osiągnął wynosiła 7. 12 i osiągnęliśmy miejsce 45. Mimo wszystko wyprzedzają nas (często zdecydowanie) inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, jak Litwa (41 pozycja), Słowacja (38 pozycja), Estonia (34 pozycja), Grecja (32 pozycja) i Słowenia (30 pozycja). Widać wyraźnie, że Polska nie wykorzystuje w pełni szansy, jaką dostała, zaś same włączenie do Unii Europejskiej nie rozwiązało samo przez się naszych społeczno-politycznych problemów. Ciągle cierpimy na deficyt demokracji, zaś zmiany nie zapowiadają jakiegoś poważnego przeskoku i wyjścia z pola wadliwych demokracji. Warto jednak spojrzeć także z drugiej strony – Ukraina, która od wielu lat wciąż pozostaje (a w zasadzie pozostała, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia) w strefie wpływów rosyjskich, działając w sposób bardziej lub mniej totalitarny, plasuje się na jeszcze gorszej, bo aż 79 pozycji. Jest to druga strona medalu, którą niewątpliwie należy docenić – po wejściu do Unii Europejskiej i odwróceniu się bardziej w stronę Zachodu nasza sytuacja społeczno-polityczna wyraźnie się poprawiła, jednakże wciąż polskie władze i polskie społeczeństwo czeka dużo pracy, aby wyrosnąć na lidera demokracji, jeśli chodzi o Europę Środkowo-Wschodnią.

Kolejną płaszczyzną, na której zaszły – a przynajmniej powinny zajść – przemiany jest ekonomia. Odejście od socjalistycznej gospodarki planowej i przyjęcie systemu kapitalistycznego umożliwiło bogacenie się szerszemu gronu osób. Niestety sytuacja wolnego rynku w Europie została poważnie zachwiana przez zwycięstwo teorii ekonomicznej brytyjskiego lorda John’a Maynard’a Keynes’a, twórcy teorii interwencjonizmu państwowego. Mimo wszystko kraje zachodnie wciąż należą do grona bogatych, zaś kraje Europy Srodkowo-Wschodniej tylko próbują je dopędzić. Rzecz wygląda tu bardzo podobnie, jak w przypadku demokracji – jest lepiej niż było w przeszłości, ale wciąż nie jesteśmy w stanie prześcignąć niektórych naszych sąsiadów. Na przełomie lat 2011-2012 kryzys wyraźnie wkracza na omawiane tereny, przez co odnotowany jest wyraźny spadek PKB we wszystkich krajach tego regionu.

Polska mimo wszystko plasuje się na dosyć solidnej trzeciej pozycji odnośnie tego współczynnika (wyprzedzają nas wyłącznie Litwa i Łotwa). Wiąże się to jednocześnie ze spadkiem konsumpcji, zaś dynamika popytu krajowego jest dosyć zróżnicowana – od 5, 5% do niecałego 1%. Niezwykle ważne, choć równocześnie niepokojące, jest bezrobocie, a właściwie jego powolny, ale zarazem stały wzrost. Jednakże tutaj sytuacja Europy Środkowo-Wschodniej wcale nie prezentuje się gorzej niż na zachodzie. W niektórych przypadkach bezrobocie jest nawet niższe – szczególnie wyraźnie widoczne jest to w porównaniu do Hiszpanii, gdzie na brak zatrudnienia narzeka blisko 40% młodych ludzi. Jednakże taki stan rzeczy niewątpliwie związany jest z otwartością granic – tania siła robocza ze wschodu dociera na zachód, gdzie przybysze owi odbierają pracę rodzimym mieszkańcom.

Poza sferą kulturową jest jeszcze jedna, pozornie nieistotna, choć w dłuższej perspektywie czasu niemalże zasadniczo – społeczeństwo. W przeciągu kilku ostatnich lat coraz częściej mówi się o problemach związanych z dzietnością całej Europy oraz migrantami, którzy zaburzają w pewnym stopniu strukturę kulturową danych regionów. Wprawdzie ów drugi problem jest zdecydowanie bardziej wyraźny na Zachodzie, to jednak kwestia spadku liczby dzietności odbija się głównie w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Ubywająca liczba ludności sprawa niejako automatycznie, że pojawiają się problemy z emeryturami, których wypłacanie zależy od obecnych pracowników. Tych tymczasem liczba maleje na Wschodzie i to w poważnym tempie. Brak odpowiednich warunków pracy sprawia, że obywatele takich krajów, jak Polska, Czechy, Słowacja itp. emigrują na Zachód.

Podsumowując omówiony powyżej okres i omówione powyżej zjawiska należy przede wszystkim zwrócić uwagę, że trudno jest udzielić jednoznaczną i prostą odpowiedź na pytanie, czy wstąpienie Polski do NATO i do Unii Europejskiej przyniosło więcej korzyści czy strat. Jednoznacznie można mimo wszystko powiedzieć, że procesy, jakie przez przeszło 15 lat zachodzą w Polsce po naszych krokach związanych ze wspomnianymi organizacjami, stanowią sumę zarówno korzyści, jak i strat. Możliwe, iż wielu porażek na tej płaszczyźnie można było uniknąć i z takim sposobem myślenia powinno się iść w przyszłość, aby korzyści płynące z członkostwa w NATO i UE były coraz wyraźniejsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *