„Robiliśmy wszystko, co tylko było możliwe!” – Historie białoruskich wolontariuszy na Ukrainie

Niektórzy Białorusini zrezygnowali podczas wojny z ucieczki z Ukrainy i zostali ochotnikami pomagającymi potrzebującym. Jak to wyglądało? Czy Ciężko było im przetrwać? Oto kilka autentycznych historii, które mocno wzruszają.

Maria – była białoruska więźniarka polityczna mówi o swojej decyzji bycia wolontariuszem w zniszczonych ukraińskich miastach.

„Nie mogę powiedzieć, że się nie bałam, ale byłam pewna czego chcę, czyli, że będę pomagać ludziom. Widziałam, że bardzo chcą wrócić do swoich domów, więc postanowiłam im pomóc osiągnąć ten cel. Choć sama również opuściłam moje mieszkanie, to przynajmniej wiem, że jest nie naruszone i mogę do niego w każdej chwili wrócić.”

Kobieta uciekając przed białoruską władzą, trafiła do Kijowa. Myślała nad ucieczką do Polski, ale ostatecznie postanowiła we Lwowie otworzyć schronisko dla uchodźców, żeby ludzie, którzy uciekają mieli zapewniony dach nad głową i mogli odpocząć przed dalszą podróżą.

Kobieta opowiada również o tym, jak udała się do Kijowa, aby pomóc w wojsku przy oczyszczaniu ulic. Wspomina, że widziała wtedy wielu martwych ludzi na ulicach. Było to dla niej bardzo ciężkie przeżycie. W dodatku mieście było wiele zaminowanych budynków i wszędzie leżały pociski, które nie wybuchły po ostrzałach. Kobieta wspomina, że było tam bardzo niebezpiecznie.

Innym przykładem heroicznego działania jest poświęcenie wolontariuszki o imieniu Karina. Opowiada ona o tym jak został rozstrzelany w biały dzień samochód z napisem „Dzieci”.

Kobieta ta kilka dni przed wojną otrzymała pracę w Buczy, już wtedy w kraju narastał niepokój. Gdy wybuchła wojna ludzie nie wiedzieli co się dzieje. Tylko niewielka część zaczęła uciekać. Pozostali nie rozumieli do końca zaistniałej sytuacji, liczyli że to co się zaczęło bardzo szybko się skończy. A tak naprawdę po trzech dniach ewakuacja z tego miejsca była już niemożliwa. Karinie udało się uciec do Kijowa. Ale potem wróciła do Buczy, aby pomóc tym, którzy tam pozostali. Pomagała tak jak mogła, następnie z pomocą przyszedł Czerwony Krzyż. Wspierała tę organizację między innymi w znalezieniu lekarstw, sprawdzaniu listy zmarłych i zaginionych. Zdobyła wiele zaufania od mieszkańców okolicy, w której działała.

Białorusin Stanisław przeniósł się do Ukrainy 12 lat temu i należy do ruchu solidarnościowego „Razem”, który jednoczy Białorusinów na Ukrainie. On również na ochotnika został wolontariuszem w trakcie wojny.

Od tamtejszych ośrodków pomocy społecznych uzyskiwał listy osób potrzebujących wsparcia: przede wszystkim chorych, niepełnosprawnych, czy dzieci o specjalnych potrzebach. Wraz ze znajomym byli w stanie w ciągu jednego dnia wesprzeć nawet 1000 osób.

Białorusin wyjaśnia, że pomoc była ukierunkowana do tych najbardziej potrzebujących, ponieważ zdawali sobie sprawę z tego, że nie uda się pomóc wszystkim. Przedstawił nawet sytuację, w której musiał odebrać poród w jednym z domostw.

Z czasem między innymi dzięki niemu ruch zjednoczonych białorusinów rozrósł się, a wolontariusze rozpoczęli pracę w całym obwodzie kijowskim, a także w Czernihowie, Sumach, Charkowie i Chersoniu. Przywożono tam pomoc humanitarną, sprowadzano ludzi. Mężczyzna przyznaje, że przez pierwsze dwa miesiące było bardzo dużo emocji, każdego dnia ludzie ze łzami w oczach mówili, że tylko dzięki wolontariuszom przeżyli. Według niego bardzo ważne jest, aby wszyscy się jednoczyli – to wzajemna pomoc i umiejętność podania ręki utrzymują teraz Ukrainę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *